Dolce&Gabbana jesień|zima 2015|16

„Mama pomoże ci zbudować ścianę…” (Pink Floyd, Mother). A raczej popularność w Internecie, jak mama London Scout – trzyletniej blogerki modowej, która ma prawie tyle obserwatorów co The Blonde Salad, a o Maffashion nawet nie wspomnę. Podobne motto głosi duet Dolce&Gabbana w swojej najnowszej kolekcji zaprezentowanej na mediolańskim tygodniu mody.

Gdy natknęłam się na artykuł o London, pierwsza myśl, która mnie nawiedziła „Jeju! Ja też chcę mieć taką córkę!”. Słodkość tej dziewczynki nie pozwoliła mi myśleć inaczej. Im dłużej czytałam o niej, o tym, że mama szykuje jej trzy różne stylizacje, ona wybiera jedną z nich, a potem dobiera dodatki. Pierwsze pytanie, jakie nasunęło mi się na usta, to „jak to możliwe, że dziewczynka w wieku 3 lat ma tak dobry gust?”. Potem już pierwsze wrażenie minęło i przyszedł cichy przyjaciel – głos rozsądku. Owszem, London, nie wie o tym, że opanowała Internet, ale nadal pozbawia to jej w jakimś stopniu dzieciństwa. Pięknego czasu, kiedy nie obchodzi Cię (a przynajmniej nie powinno) w co się ubierasz i jak wyglądasz. W tym wieku dozwolone są skarpetki do sandałów i sztruksowe sukienki. Szkoda, że teraz ideały i wzory są wypaczone. Okulary druciaki zmieniają się w Ray-Bany, a sztruksowe spódniczki na tiulowe. Nie mam na myśli teraz London, ale bardziej chodzi mi o „zwykłe” pierwszaczki i przedszkolaczki. Często się przyglądam takim osobom w prywatnej szkole, do której chodzę, przypominam sobie wtedy mnie i moje koleżanki. Wiem, że rodzice chcą jak najlepiej dla swoich dzieci, ale czasem to przesada.

Christian Louboutin ma czerwone podeszwy, a Dolce&Gabbana – przepych…

No właśnie, można podsumować, że wyżej wspomniany duet wyrobił sobie już własny styl – mix kultury Sycylijskiej i Hiszpańskiej, z dodatkiem historycznych nurtów w sztuce takich jak np. barok czy kult boski w postaci ikon. Można powiedzieć, że znaleźli sobie charakterystyczne „pióro”, a tym wypadku – nitkę. I nagle w pokazie na jesień i zimę 2015|2016 odpuszczają ze zdobieniami. Zamiast złota, pojawiają się róże. A zamiast nawiązań do Boga – słowa „ti voglio bene Mamma” (kocham Cię Mamo).

Już trzeci look zaskakuje – zamiast chudej modelki, na pokazie pokazuje się ciężarna… a to dopiero początek, bo cztery modelki dalej, na wybiegu pojawiają się dwie przedstawicielki płci pięknej – mama i córka.

Je t’aime Mama

Kolekcja wraz z niezłym i oryginalnym performance była udana. Zresztą, chyba ciężko powiedzieć inaczej przy takiej marce, która od wielu sezonów pozytywnie mnie zaskakuje. Kreatywności również im nie zabrakło, a ego i pewność siebie, a raczej pozycji marki, nie zostało na Ziemi. Bo jaka marka pozwoliłaby sobie na napisy „I love you Mommy”? Wyobraźnia została uwolniona, w momencie, gdy wyleciały z szuflad laurki i przyczepiły się do pięknych sukienek, sprawiając, że zmieniły się w idealne płótno. Podobny los spotkał również wierszyki. Najdziwniejsze w tej kolekcji było przeplatanie się słodkich rysunków, napisów i różyczek, a ciężkimi, czarnymi pseudo-gotyckimi (bardzo „pseudo”) strojami. Jednocześnie, oczywistą oczywistością* było pojawienie się nawiązania do charakterystycznego stylu projektantów, mam tu na myśli ikony, urozmaicone o motyw przewodni bieżącej kolekcji – róże.

Pomimo wszystko, jeśli chodzi o moje ulubione looki, zostaję przy swoich ideałach. Dlatego też, za najlepsze uważam: #7, #9, #29, #39, #53, #67, #81, #84, #85 i #86.

*celowy zabieg stylistyczny, nawiązujący do jednej z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.