Wywiad z projektantem | Agnieszka Bonisławska

Uśmiechnięta, przesympatyczna i zdecydowana kobieta. Dodatkowo, ma wizję jak do elegancji dodać pazura. O kim mowa? O założycielce Mia Stilo, Agnieszce Bonisławskiej, którą poznałam i zagadałam na gliwickiej FashionManii.

Co sprawiło, że zaczęła Pani projektować?

Przez kilkanaście lat pracowałam w korporacji. Pięć lat temu, po urodzeniu bliźniaków, stwierdziłam, że to nie jest to co bym chciała robić. Pomyślałam, że potrzebna jest zmiana. A że szaleństwo od zawsze we mnie siedzi, przyszło mi to łatwo. I tak oto poszłam do ASP na projektowanie ubioru. Obroniłam dyplom z wyróżnieniem. Potem zaczęły się pojawiać propozycje odnośnie małych pokazików. Stworzyłam pierwszą kolekcję na fashion week rok temu, ale niestety nie dostałam się. W tym roku jednak to się zmieniło. Udało mi się! Po wielkich staraniach, mogę powiedzieć, że moja kolekcja pojawiła się Fashionphilosophy. Pisałam o niej tutaj.

Jak wygląda cały ten proces? Od pomysłu przez inspirację i realizację po końcowe fazy?

Pomysły rodzą mi się same. Zawsze pojawia się pazur. Coś drapieżnego. Kolekcja „Anioły i Demony” to taka ewolucja. Przemiana – od anioła do demona. Zaraz po pomyśle nadchodzi najbardziej mozolny etap. Szukanie materiałów. To bardzo długotrwały proces. Trzeba zamówić mnóstwo próbek, zobaczyć jak to się wszystko układa… Potem jest jeszcze oczywiście konstrukcja. Zdecydowanie łatwiejszy etap… No i wreszcie, kochane krawcowe, które to wszystko odszywają. Zawsze, na każdych moich projektach jest coś co dodaję od siebie. Swój, indywidualny pazur. Zawsze jest jakiś nadruk, malowanie czy celowe podniszczanie, które staram się robić własnoręcznie. To nie jest tak, że coś uszyjemy i prosto od krawcowej idzie na pokaz. Zawsze próbuję spojrzeć na kolekcję w całości. Wtedy zauważam co bym mogła jeszcze podrasować. Jeszcze nie udało mi się stworzyć dwóch identycznych kreacji. Oprócz odszycia oczywiście. Później po dodaniu wszystkich elementów czas na show. Najfajniejszy moment w ciągu całego tworzenia kolekcji.

Jak wyglądały przygotowania przed pokazem na FashionManii?

Muszę przyznać, że to mój pierwszy pokaz, przed którym wszystko zostało wcześniej zorganizowane. Bardzo pozytywnie byłam zaskoczona choreografią, ponieważ nie ja ją układałam. Układały ją dziewczyny, które zajmują się reżyserią pokazów. Jestem też zaskoczona spójnością tych modelek, pięknie szły, wczuły się w klimat muzyki i pokazały pazur kolekcji z jak najlepszej strony. No i później ten cały demoniczny finał, mój pejczyk i kapelusik okazały się wisienką na torcie.

Co jest ważniejsze w osiąganiu sukcesu w branży modowej? Talent czy ciężka praca?

Bez talentu nie da rady. Wiele osób projektuje. Teraz tego namnożyło się naprawdę sporo, zwłaszcza po tych wszystkich programach telewizyjnych. Dla mnie, projektowanie jest wymyślaniem czegoś czego nie znajdę w sklepach. Wykazaniem się pomysłem na coś nowego, innego.

Co Pani myśli o polskiej modzie?

Polska moda? Bardzo mało odważna. Zastanawiałam się czy ja się tu odnajdę. We Francji, Hiszpanii czy Londynie ludzie nie boją się fajnie ubrać. A tutaj? Spójrzmy na ulice – staramy się wtopić w tłum. Szary tłum.

Foto.: Tomasz Zasiński, Grzegorz Wiciak

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.