Wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę 

Wyobraź sobie, że żyjesz w idealnym kraju. Ludzie są dla siebie mili, na ulicach jest bezpiecznie, politycy dobrze rządzą krajem, a prawo jest równe i sprawiedliwe. Przestępstwa zdarzają się rzadko. Prawie wcale.

 

Każdy z nas chciałby żyć w takich warunkach.

 

Każdy polityk dąży do tego. A droga jaką pójdzie, żeby to (względnie) osiągnąć zależy od niego. I albo będzie to bardziej demokratyczna, albo bardziej autorytarna czy wręcz totalitarna.

Ale wracając do naszego pięknego, utopijnego kraju. System jest perfekcyjny, ale wiadomo, nawet w najbardziej nowoczesnych i dopracowanych miejscach, coś może pójść nie tak. Tak się też zdarzyło tam. Któregoś dnia ze szkoły wracała dziewczyna, blondynka, normalna niczym nie różniąca się od zwykłej gimnazjalistki czy licealistki. Jak zwykle wysiadła z autobusu na swoim przystanku i ruszyła w stronę domu przez park. Jak zwykle park roił się od zakochanych par, mam z wózkami i starszych ludzi na rowerach. Dzień jak co dzień. Na ławce siedziało paru chłopaków. Nie wyglądali groźnie, nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie puste butelki po piwie walające się wokół nich. Zaczęło się od gwizdów, potem posypały się komentarze. Najpierw dość typowe, potem coraz bardziej sprośne. Jej nogi zaczęły się poruszać coraz szybciej, coraz bardziej odbijając się od podłoża. Za sobą słyszała kroki, potem już były ręce. Czuła je wszędzie. Nie jedną parę. Więcej.

Następna rzecz jaką pamięta to jak ją zostawili. Samą. W tym samym parku, kilkaset metrów od domu. Kolejne dni i tygodnie, to mdłości, brak okresu, nastroju, test ciążowy z trudem kupiony w aptece.

 

Wynik: pozytywny.

 

Została zgwałcona, zamknęła się w sobie, zaczęła chodzić na terapie. Znajomi się od niej odsunęli. Rodzina też, przecież bycie zgwałconym to hańba. Prawie na równi ze sprzedaniem się za nową parę spodni. Prawda?

 

Depresja, używki z trudem zdobyte w tak sterylnym kraju, złe odżywianie, stres spowodowały, że dziewczyna podupadła na zdrowiu. Parę razy próbowała sobie odebrać życie, ale ani razu nie miała aż tak silnej woli. Pojawiały się skurcze, nieprzeciętne bóle i krwawienia. Któregoś popołudnia położyła się w salonie, odpłynęła i jedyne co słyszała, to z oddali głosy rodziców jak się kłócą kto ma dzwonić po karetkę, a kto wycierać krew. Obok niej. Znalazła się w szpitalu. Nie pamięta co było dalej. Potem dobiegły ją tylko plotki, że poroniła. Zamordowała dziecko? Przecież to najgorsze z możliwych wykroczeń. Przeciwko rządowi, Bogu i nie wiadomo komu jeszcze.

 

W krótkim czasie rozpoczęło się śledztwo, jeżdżenie po sądach skończyło się wyrokiem.

 

Dożywociem. Dożywociem ze świadomością gwałtu, poronienia i, że zamiast tych mężczyzn przez których to wszystko się zaczęło, ona siedzi za kratami w pustych czterech ścianach.

 

 

Wiesz co jest w tym wszystkim najciekawsze… Że właśnie nasz kraj dąży do czegoś podobnego. Chce wyglądać perfekcyjnie z zewnątrz – duży przyrost naturalny, rozwijające się społeczeństwo. Przy tym wyniszczając się od środka.
Inspiruje się średniowieczem, gdy kobiety były palone na stosie za posługiwanie się czarną magią. Zamiast iść krok do przodu, w stronę dobrego, działającego i sprawiedliwego systemu. Cofamy się. I to nie jeden kroczek, tylko dwa duże kroki, które coraz bardziej zagrażają każdemu Polakowi. I to zbyt gwałtownie. Decyzje podejmowane w nocy, są wyssane z palca i stawiają od razu obywateli przed faktem dokonanym. I nie chodzi tylko o delegalizację aborcji, która przelała czarę goryczy. Ale o całość.
Możesz sobie mieć poglądy jakie chcesz. Ale pamiętaj, jeśli nie jesteś za aborcją – nie musisz jej robić. Spoko, ale ktoś może jej potrzebować, ciąża może być zagrożona, wynikać z gwałtu, albo po prostu wyniszczać kobietę. Przypominam, że zdrowie psychiczne też się liczy. Nie jesteś jedyna na tym świecie. Jest nas jeszcze parę ładnych miliardów. To tak jak z wyznaniem, nie popierasz nauk kościoła katolickiego – nie chodzisz tam i się w to nie mieszasz.

Proste? Proste.

Wyprowadź mnie z błędu jeśli się mylę.

Ale wydaję mi się, że jesteś za wolnością. W jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Chcesz mieć wolny wybór i chcesz sama decydować o sobie. Dlatego, chodź razem ze mną i setkami tysięcy innych ludzi (nie tylko kobiet!) jutro na protest. Teraz walczymy o prawa, nasze prawa. Nawet jeśli wydaje Ci się, że ten strajk do niczego nie doprowadzi. Nawet jeśli nie chcesz się w to mieszać. Chociaż spróbuj, tak jak 41 lat temu Islandki. Nie będziemy walczyć konkretnie o legalizację aborcji. Będziemy walczyć o każdy kolejny sprawiedliwy dzień. Bez przymusów i bez terroryzmu ze strony rządu.

Ja pójdę. Ubiorę się na czarno, wyjdę z części lekcji, po to aby pokazać, że nie jest mi to obojętne. Bo chciałabym tu zostać, a nie uciekać za granicę w trakcie, albo zaraz po studiach.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.