Zauroczona Chorwacją, przez Słowenię przejeżdżałam paręnaście razy. Zza szyby wydawała mi się nijaka, bez jakiś ciekawszych widoków, o miastach też się dużo nie słyszało. Nikt tam nie jeździł, stąd też propozycja zwiedzania jej zaskoczyła mnie. Sięgnęłam po przewodnik i się zdziwiłam jeszcze bardziej.
Powstał plan. W jeden dzień zobaczyć Lublanę, jezioro Bled, zamek Predjamski grad wzniesiony u wylotu jaskini i całe wybrzeże – zabójcze 46 km linii brzegowej.
Z jednego dnia zrobiły się dwa, a od Triestu dzieliło nas kilkanaście kilometrów i grzechem byłoby nie zajrzeć tam na kawę.
Tak to plan zrealizowaliśmy, zobaczyliśmy to co chcieliśmy i powstało zestawienie, które przyda się każdemu, kto kiedykolwiek zamarzy sobie szybką wycieczkę do Słowenii.
Lublana
Zaraz za Wiedniem i Pragą najładniejsza południowa stolica, w której byłam. Zadbane, odnowione uliczki. Barokowa, renesansowa i modernistyczna architektura, która przypomina najładniejsze dzielnice bogatszych europejskich miast. W przeciwieństwie do Bratysławy czy Zagrzebia, Lublana tętni życiem. Po ulicach kręcą się tłumy, japońscy turyści robią zdjęcia wszystkiemu co zobaczą, a kawiarnie i restauracje pękają w szwach. Ludzie śmieją się, oglądają uliczne zawody koszykówki i wspólnie kibicują. Wszędzie słychać niemiecki, japoński, czeski i od czasu do czasu polski.
A mieszkańcy to wielka mieszanka karnacji. Nie spodziewałam się, że słoweńska stolica będzie aż tak multikulturowa. Coś pięknego.
Bled
To miejsce zaskoczyło mnie jeszcze bardziej niż Lublana. Przewodnik i Wujek Google pokazywali wyretuszowane jeziorko o nienaturalnych odcieniach błękitu i lazuru.
Pff, przecież to niemożliwe.
A jednak.
Woda jak kryształ, wokół lasy, góry. Tak jak w zwyczaju nie mam zachwycania się wyżynami, tak będąc tam nie mogłam przestać powtarzać:
ale tu ślicznie!
Na szczęście, w kraju znaleźli się inteligentni inwestorzy, którzy wykorzystali potencjał niesamowitej Matki Natury. Zaaranżowali kąpielisko, ustawili zjeżdżalnie, ogrodzili obszar przeznaczony do pływania drewnianymi kładkami. Stworzyli miejsce idealne do wypoczynku dla każdego, pomagając okolicy, bez szpecenia jej.
Portorose
Słowenia nie może się pochwalić ciekawym wybrzeżem. Jeśli planujesz poleżeć na plaży, pobyć w fajnej wakacyjnej miejscowości – jedź ciut dalej, do Chorwacji. Jeśli jednak planujesz objazdówkę, Portorose (Portorož) jest jedynym miejscem wartym zatrzymania się. Nie bez powodu, miasto stało się kurortem już w XIX wieku. Jest tam wszystko co odpowiada definicji tego słowa. Główny bulwar z dziesiątkami palm, duże hotele, promenada, kasyna, luksusowe butiki nastawione na bogatą klientelę. Nic tylko zatrzymać się, wypić kawę i… jechać do Chorwacji.
Również byłam w Słowenii kilka razy, ale zawsze przejazdem. Teraz wiem, że warto zatrzymać się tam chociaż na chwilę! 🙂