Yves czy nie Yves?

„Najpiękniejszym ubraniem kobiety są ramiona kochającego ją mężczyzny. Ja służę tym, które nie znalazły tego szczęścia.” (Yves Saint Laurent) Przykro mi, ale pewnie większość zamężnych kobiet, porzuciło by ich, żebyś mógł je ubierać… Ale tylko nielicznym się udało być na tym miejscu. No właśnie, jak wyglądała Twoja historia? Możemy się tego dowiedzieć z Wikipedii, paru książek, albo z dwóch świeżo nakręconych w 2014 filmów, 6 lat po śmierci kreatora. Jeden rok, jedna postać, a dwa filmy? Na pierwszy rzut oka bezsensu, ale po zobaczeniu obu, moje zdanie się zmieniło.

Zacznijmy od tego, że kinowa projekcja obu filmów, jakimś magicznym trafem mnie ominęła. Ale na szczęście z pomocą przyszło „Party” (plotkarska gazeta, do której często dodawane są filmy). Oczywiście Yves Saint Laurent trochę przeleżał na półce, ale przy pierwszej nadarzającej się okazji go zobaczyłam. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, był to jeden z pierwszych filmów o modzie, które oglądałam, więc miałam małe porównanie. Ale za razem wystarczające, żeby w swoim subiektywnym rankingu umieścić go na pierwszym miejscu, daleko przed Coco. Jeden drobny fakt o tym przesądził – był to film o jego karierze, a nie o czasie przed nią, tak jak w przypadku filmu o Chanel.

Parę miesięcy potem, tym razem w „Elle” pokazał się Saint Laurent. Również on czekał na lepsze dni, kiedy będę mieć wystarczająco dużo czasu by zobaczyć oba filmy w krótkim odstępie.

Pierwsza różnica, która najbardziej rzuca się w oczy to dobór aktorów. W YSL, główny bohater jest trupio białym, chuderlawym, nieśmiałym, zamkniętym w sobie artystom, a natomiast w SL jest dobrze zbudowanym, przystojnym chłopakiem, który nie boi się własnego cienia. Ciężko jest ocenić, który z nich bardziej przypomina tego prawdziwego projektanta, aczkolwiek bardziej podoba mi się wersja odważnego Yvesa.

Kolejną różnicą jest sposób przedstawienia historii. Oba filmy pokazują zbliżone lata twórczości, jednakże w YSL większy nacisk kładzie się na prywatność projektanta – życie nocne, jego relacje z Pierrem, innymi mężczyznami i kobietami. W SL jest znowu inaczej – Pierre jest prawie niewidoczny, a Yves głównie przesiaduje w pracowni, projektując, albo podglądając pracę szwaczek. Oczywiście przewijają się imprezy i kochankowie, ale w mniejszym stopniu.

Saint Laurent sprawił na mnie zdecydowanie lepsze wrażenie, nie dość, że zamierzając oglądać film o projektancie, chcę zobaczyć jak tworzył, a nie jak wyglądało jego życie nocne, to aktorzy byli lepiej (pod względem estetycznym) dobrani, muzyka, pomimo, że bardziej wprowadzała w klimat w Yves Saint Laurent, to tutaj łączyła 2014-ty z 1970-tym. Imprezy też mi bardziej oddawały status projektanta, mimo że należał do elit Paryża, w YSL chodził do klubów graniczących ze speluną, a natomiast w SL – do elitarnych lokali.

M.P.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.