Daleko mi do fanki boho, folku i innych stylów, które biorą inspirację z lokalnych tradycji. Wręcz unikam tego jak ognia, albo wybieram najbardziej minimalistyczne interpretacje. Podobnie jest z moim przywiązaniem do regionu. Przecież tak na dobrą sprawę to tylko jakaś ćwiartka mnie pochodzi stąd gdzie mieszkam. Lubię natomiast inspirujące projekty. A zwłaszcza te na pograniczu mody, designu i czegoś oryginalnego.
Taki jest właśnie projekt Silesia Folk Design, który powstał w Ornontowicach, a rozprzestrzenił się praktycznie po całym Śląsku, zahaczając między innymi o katowicki NOSPR i gliwicką FashionManię.
Co to jest i z czym to się je?
Cel był prosty. Obalić stereotyp chłopskiego stroju, a tak dokładniej ówczesnej marynarki. Jakli, w których chodziły kobiety na Śląsku. A jak powszechnie wiadomo – obalanie czegokolwiek jest trudne. Zwłaszcza, że wiele osób zupełnie zapomniało (lub nie wiedziało) o tej części garderoby. Ale nic nie jest niemożliwe, szczególnie, kiedy panuje moda na folk… i design.
Słowo design stało się ostatnio tak popularne, że praktycznie wszystko jest designerskie, mamy mnóstwo designerów, a ten design po prostu powala… Pierwsze skojarzenia? Luksus, oryginalna forma, minimalizm, piękno? Coś wyjątkowego i przy tym drogiego?
Ze słowami silesia i folk, będzie zupełnie na odwrót.
A jednak projekt działa. Ma się dobrze, a lista zamówień na jakle się nie kończy.
I ja się nie dziwię.
Powiedzmy sobie szczerze, w przeciągu ostatnich paru lat powstało mnóstwo tego typu inicjatyw. W tym chyba najgłośniejszy był bum na My Słowianki i kolekcję ciuchów z nimi związaną. Bluzki z serduszkami, spódniczki w ludowe wzory. Prawie co trzecia dziewczyna mogła się pochwalić podobną stylizacją – albo (co zdecydowanie lepiej w tym wypadku pasuje) outfitem. Jednym zdaniem – polski folk zalał wszelkie stragany, kramy i nadmorskie/górskie budki. I tak jak jeszcze na początku było fajnie, przyznaję się – zastanawiałam się nad bluzą czy koszulką, tak w krótkim czasie powstał z tego kicz.
Wchodząc teraz na UrbanCity w poszukiwaniu ubrań i dodatków Cleo, okazało się, że Slavica przeszła transformację. Tym razem do lamusa odszedł słynny haft, a zastąpiły go… palmy. To przecież takie słowiańskie.
Zupełnie inaczej jest z Silesia Folk Design. Tu nie ma mowy o jakimkolwiek kiczu, bo marynarki zawsze będą się kojarzyć z czymś eleganckim, ekskluzywnym. Zwłaszcza, że jakle odpowiadają współczesnym kanonom, wymaganiom i gustom.
W projektach najbardziej urzekła mnie uniwersalność – bo niektóre jakle nadają się zarówno na co dzień, na spotkanie, albo nawet na wieczór. Zupełnie jak zwykła marynarka, która przy tym fasonie wydaje się być banalna.