Tłumy, śmiechy, chichy i wszechogarniający zapach zioła. Oprócz tego urzeczywistnione rowerowe chmary i miejsca, łączące nowoczesność z tradycją. Jakie są moje ulubione miejsca w Amsterdamie? Sama zobacz!
W Amsterdamie można spędzić niezliczoną ilość czasu. Rano pójść do któregoś z muzeów, popołudniu przejść się wzdłuż kanałów, a wieczorem zasiąść w którymś z lokali. W mieście czeka na Ciebie tyle różnych atrakcji, że bez problemu wypełnisz każdy dzień czymś nowym.
Problem pojawia się w momencie, kiedy do wykorzystania masz tak jak ja, tylko wieczór i dwa pełne dni. Albo i mniej.
Moje ulubione miejsca w Amsterdamie
Muzeum Rembrandta
Jedno z lepiej zrobionych muzeów sztuki w jakim byłam. Pomimo, że zbiory były dość małe, to ciekawe i ogólnodostępne warsztaty, wykłady (w języku angielskim) o technikach, jakich używał malarz, zdecydowanie rekompensowały wszystkie braki.
Muzeum Mikrobów
Tak wiem, w momencie kiedy Twoje przedmioty prowadzące to biologia i chemia, tracisz obiektywność, ale mimo wszystko uważam, że to jedno z tych muzeów, które są dla każdego. Dużego, małego. Biologa, matematyka i historyka. Owszem, dzieci wyniosą stamtąd głównie mikrobowe stempelki i ogólne pojęcie, że wokół nas żyje coś małego i paskudnego (czasem pożytecznego). Dorośli z opanowanym angielskim zgłębią swoją wiedzę i jeszcze bardziej obsesyjnie zaczną myć wszystko wokół nich.
Biolchemy z kolei pożałują, że ich wycieczki edukacyjne ograniczają się do wyjazdu do Krasiejowa, żeby zrobić sobie selfie z wypchanym dinozaurem.
Wracając do kwestii muzeum. Na chwilę obecną (2016 rok), to jedyne muzeum tego typu na świecie. Zrobione tak perfekcyjnie, że wrażenie otaczających Cię mikrobów nie znika przez parę dni.
Dzielnica Czerwonych Latarni
Słynna z coffeeshopów i witryn z prostytutkami, które od zarobionej pensji muszą odprowadzać podatek, ponieważ ich praca została uznana jako zawód jak każdy inny. Mimo to, jest to najbardziej klimatyczna część miasta z licznymi restauracjami i kawiarniami, między innymi z Dolce & Galeto bio, które pomimo swojej kuszącej nazwy i witryny z kolorowymi ciastkami, trzeba omijać szerokim łukiem. Zaufaj mi.
Główna ulica – Damrak
Skoro już będziesz w ścisłym centrum (tuż obok dworca), to nie sposób ominąć głównej ulicy Amsterdamu. A będąc na niej, musisz zjeść najsłynniejsze frytki – Manneken Pis. Pamiętaj tylko o dużym zapasie chusteczek – mokrych i suchych. Potem będzie trzeba się porządnie wytrzeć z sosu.
Dworzec główny
Niby dworzec jak dworzec. Ale połączenie zabytkowej architektury z najnowszymi trendami designu powoduje gęsią skórkę.
Muzeum Van Gogha
Ogromne muzeum ze zbiorami mistrza i (prawie) równie duży sklep z pamiątkami, coraz bardziej zbliżającymi się w stronę kiczu. Apaszki, piórniki, biżuteria, koszulki… A to wszystko z najsłynniejszymi obrazami.
Jeśli jednak uda się wyjść z zasieków różnych badziewi i popatrzysz na prawdziwe dzieła, na każdą warstwę farby, każde pociągnięcie i każdą linię… zapomnisz jak się oddycha, albo, że za chwilę zamykają.
A właśnie!
Żeby wejść do muzeum trzeba uzbroić się w cierpliwość. Kolejka dla „zwykłych śmiertelników”, bez wcześniejszej rezerwacji czy kart miejskich – ciągnie się niemiłosiernie, ale idzie dość sprawnie. Ja skorzystałam z karty I Amsterdam i stałam raptem parę minut w żółtej, „vipowskiej” kolejce.
Targ kwiatów
Jedyne pływające targowisko – cebulki, kwiaty cięte i ozdoby do ogrodu. Oczywiście, głównie znajdziesz tam tulipany, w różnorodnych wariacjach kolorystycznych, które u nas a rzadkością. Bo, jak powiedziała mi w rozmowie holenderka, kwiaty, które są eksportowane, w Holandii poszłyby już na kompost.
Zdecydowanie łatwiej i wygodniej Ci będzie, kiedy zakupisz kartę I Amsterdam, dzięki niej, zyskasz rabaty do lokali, a także darmowe bilety na komunikację miejską i bilety do #mustsee muzeów. Problem może pojawić się, kiedy okaże się, że będziesz mieć na miejscu mało czasu – wtedy kwota, za którą kupisz kartę, niekoniecznie Ci się zwróci.