Już tydzień zbieram szczękę z podłogi po zobaczeniu premiery filmu Twój Vincent.
Zacznijmy od tego, że pierwszy raz widziałam takie zachowanie – publiczność pchała się do drzwi jak po Crocsy w Lidlu. Taranowali wszystkich, łącznie z obsługą. A przecież każdy na bilecie miał numer rząd i miejsca.
Film był poprzedzony krótką rozmową z malarką, która tworzyła to cudo. Opowiadała jak wyglądało przygotowywanie materiałów i ile pracy kosztowało to każdego z twórców. Podobno w ciągu 9 miesięcy pracy na planie namalowała (raptem?) minutę filmu (!). A do namalowania wszystkich klatek zostało zużyte 1 300 litrów farby, czyli około 6 300 tubek.
Na końcu się rozpłakałam. Wzruszyłam się, bo kocham malarstwo Vincenta, każda sekunda filmu była piękna, a to wszystko wymyśliła Polka. Historia opowiedziana tam, pomimo, że dość błaha, zakończyła się w odpowiednim momencie, z jednej strony chciałoby się wiedzieć co się działo dalej, a z drugiej strony temat został wyczerpany. Coś we mnie pękło. Jestem dumna, że właśnie taki film powstał z pomysłu Polki i wierzę, że odniesie jeszcze większy sukces, niż do tej pory.
Co u mnie?
Od jakiegoś czasu planuje powrót na YouTube. Tym razem stworzyłam sztywny plan, spis tematów dat i innych takich. Nagralam już materiały na pierwsze odcinki. Teraz zostaje mi tylko ogarnięcie montażu w nowym programie.
Co w modzie?
Dolce & Gabbana szykują coś niezwykłego na Boże Narodzenie w Londynie. Będą dekorować wnętrze słynnego domu handlowego Harrod’s. Więcej o tym przeczytasz tutaj.
Co do czytania?
Najnowsza powieść Dana Browna, zaciekawiła mnie akcja w Hiszpanii.